Forum Swiat szalonej
Oszukać diabła to nie grzech...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Diabeł z jajka? Przeczytaj sam...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Swiat szalonej Strona Główna -> Strach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Crazy
Administrator



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze snów...

PostWysłany: Sob 16:48, 11 Lut 2006    Temat postu: Diabeł z jajka? Przeczytaj sam...

JAJKO
Bayswater, Londyn

W drodze na lotnisko zatrzymajmy się na chwilę w owej zatłoczonej różnojęzycznym tłumem dzielnicy Londynu, położonej na północ od Hyde Parku, stanowiącej mieszaninę eleganckich budynków, bloków z wytwornymi apartamentami, domów czynszowych z kawalerkami i niektórych najlepszych restauracji etnicznych w Londynie. Bayswater jest częścią dzielnicy Paddington ("siedziby Irlandczyków"), która jeszcze do 1860 roku była wioską. Później bogaci zaczęli tam budować duże domy, obok których wyrosły mniej komfortowe domki ludzi, utrzymujących się z pracy dla tych pierwszych. Paddington został wybrany w 1860 roku na siedzibę Great Western Railway; także pierwsza na świecie linia kolejki podziemnej została poprowadzona pod ulicami Hayswater. To tutaj Tom Pointing otworzył jeden z pierwszych domów towarowych "tylko za gotówkę".
Tak jak wiele innych miejsc w Londynie, Bayswater w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat zmienił się z dzielnicy wytwornej w prawie nędzną. Pod koniec wieku na ulicach nie słychać już było turkotu eleganckich powozów konnych, a zamiast tego rozlegały się wrzaski dokerów irlandzkich, sprzedających pomarańcze i orzechy, gorące pyzy i jajka.
To jest opowiadanie o jednym tylko jajku. W tym wypadku to jedno jajko wystarczyło, a nawet było go za wiele.



Michael zorientował się, że z tym jajkiem jest coś nie w porządku, kiedy tylko wyjął je z rondelka. Było nienaturalnie ciężkie i wydawało się źle wyważone, jak coś w rodzaju wańki – wstańki .
Sygnetem stłukł skorupkę i odłamał dwa lub trzy kawałki. Wnętrze było bladobeżowe i lśniło od śluzu. Wyrzucił jajko ze wstrętem do wiadra na odpadki i nalał zimnej wody do rondelka. Zapalił gaz, ale po paru sekundach wyłączył go. Stracił już ochotę na jajko. Miał skłonności do nudności i nawet najmniejsza plamka krwi w żółtku powodowała, że potem tygodniami nie mógł jeść na śniadanie gotowanych jajek. Sięgnął po muesli i napełnił nim swoją jedyną miseczkę.
Siedząc na laminowanym stole kuchennym i słuchając drugiego programu radiowego, jadł w samotności muesli. Osamotnienie odczuwał tylko podczas jedzenia, a przeżuwanie muesli trwało w nieskończoność.
W kalendarzu wiszącym na pomalowanej na zielono ścianie kuchennej były tylko dwie notatki: w najbliższy czwartek wypadały jego trzydzieste drugie urodziny, a w następny piątek musi spotkać się z dentystą w sprawie zęba mądrości. Dziewczyna z kalendarza miała nieprawdopodobnie duże piersi; Michael zaczernił długopisem jeden z jej zębów.
Z okna widać było tylko gołą ścianę sąsiedniego Bayswater Hotel i skrawek nieba w kolorze kitu.
Otworzył wiadro na odpadki, żeby wysypać do niego resztki muesli. Jajko leżało wśród zużytych torebeczek herbaty, skórek pomarańczy i szczątków pudełka po biryani. Odłamały się dalsze kawałki skorupki i teraz widać było, że jasnobeżowe wnętrze to nie białko jajka, lecz śluzowata skóra, a skorupka kryła nagie, na pół wylęgłe pisklę. Co więcej, wydawało się, że pisklę się porusza.
Oddarł kawałek papierowego ręcznika i wyjął jajko z wiadra. Dopiero kiedy kładł je ostrożnie na płycie zlewozmywaka, zorientował się, że to wcale nie było pisklę. Poczuł mrowienie pod włosami. W ostatnim kawałku skorupki leżało dziecko z twarzyczką skierowaną w dół. Malutkie, trzęsące się dziecko.
Michael oddarł więcej ręcznika i poskładał go w grubą poduszeczkę. Łykając ślinę ze strachu i z powodu skurczów żołądka, wyjął małe, śliskie stworzonko ze skorupki i położył je na poduszeczce. Był to chłopiec. Leżał, nie mogąc złapać tchu, wywijał malutkimi rączkami i kręcił na oślep główką, jak gdyby w poszukiwaniu sutka.
Michael nalał trochę mleka do talerzyka, umoczył w nim palec i przyłożył go do warg stworzonka. Natychmiast odwróciło głowę i zaczęło płakać słabym malutkim szlochem, który wydał się Michaelowi pprzerażający, a przy tym wzruszający.
- O co ci chodzi, nie lubisz mleka? - zapytał Michael.- Co powiesz na coś słodkiego?
Próbował dać dziecku miodu, napoju pomarańczowego, czekolady i syropu. Za każdym razem odwracało głowę, a jego płacz stał się histeryczny.
Michael wyszedł do sieni i podniósł telefon. Po schodach właśnie schodziła Liz, ruda dziewczyna mieszkająca bezpośrednio nad nim, ubrana w krótką zieloną spódniczkę i głęboko wyciętą, żółtą koszulkę. Michael wychylił się przez poręcz, żeby na nią popatrzeć.
- Tu pogotowie. Który oddział pan sobie życzy?
Wziął głęboki oddech i nic nie odpowiedział, Który oddział? Do kogo się telefonuje po znalezieniu dziecka w ugotowanym jajku?
- Nie... nie, dziękuję. Przepraszam, pomyliłem się.
Wrócił do kuchni. Dziecko leżało spokojnie na plecach, z rozpostartymi rączkami i nóżkami. Przyszło mu do głowy, że może nie żyje, ale potem stwierdził, że oddycha - krótkim, lepkim dziecięcym oddechem.
Z paczki muesli wyjął woreczek, nożyczkami odciął tylną ściankę kartonu i włożył doń dziecko. Niemal godzinę przyglądał mu się w zakłopotaniu i zaciekawieniu.
- Co mam z tobą zrobić? - zapytał.

Poszedł do pracy. Dzień okazał się ospały, ponieważ był to środek lata, a nikt w lecie nie kupuje telewizorów i pralek automatycznych. Myślał ciągle o malutkim chłopcu w kartonie po muesli. Może to jedynie twór wyobraźni? Może nie będzie już żył, kiedy on sam wróci do domu?
Podczas lunchu w pizzerii zagadnął Willowby'ego, starając się nadać głosowi jak najzwyklejsze brzmienie:
- Czy dziecko może urodzić się w jajku? W takim zwykłym, jak kurze?
Willowby miał na twarzy pryszcze i nosił jedwabisty, młodzieńczy wąsik.
- Nie dziwię się, że nie masz dziewczyn - uśmiechnął się, szczerząc zęby.

Wróciwszy do domu, Michael poszedł prosto do kuchni. Wszystko było na miejscu - pudełko po muesli i mały chłopiec, wciąż śpiący. Michael patrzył na niego, obgryzając paznokieć
kciuka. To niewiarygodne, myślał, a przy tym wydarzyło się naprawdę; został widać wybrany, żeby znaleźć to dziecko i zaopiekować się nim. Usiadł, pochylił głowę i wymamrotał:
- Dzięki Ci, Panno Błogosławiona, za ten cud. Przyrzekam, że będę je żywił, będę się o nie troszczył i wychowam je, tak jak Ty wychowałaś Jezusa. I nazwę go Ian. Amen.

Ian rósł tak samo jak wszystkie dzieci, z tą różnicą, że jadł zupełnie coś innego niż jego rówieśnicy. Już drugiego dnia Michael odkrył, że chłopcu smakował rozcieńczony ocet
winny, że lubił ogórki i w ogóle to, co było gorzkie i kwaśne. Rozwijał się jednak harmonijnie i dobrze i nim skończył rok, ważył niemal tyle, ile normalne dziecko.
Michael rzucił pracę w sklepie Curry'ego i poświęcił się całkowicie wychowywaniu dziecka. Wszyscy myśleli, że są ojcem i synem, chociaż w najmniejszym stopniu nie byli do siebie podobni. Michael kojarzył się z myszą. Ian miał białą skórę, był szczupły, o kędzierzawych, prawie czarnych włosach i oczach, które okazały się bezbarwne, jak gdyby nie były oczami, lecz oknami.
Ian miał cztery lata, kiedy siedząc z Michaelem w kuchni i jedząc smażone jajko z tostem, zapytał:
- Skąd ja się wziąłem?
Michael przestał jeść.
- Znalazłem cię całkiem przypadkowo - odpowiedział.
- Więc nie jesteś moim ojcem?
- Jestem, ponieważ cię kocham. To wystarczy, żeby być ojcem.
- Co będzie, jeśli mój prawdziwy ojciec mnie poszukuje, co będzie, jeśli mnie znajdzie?
Michael wstał, podniósł Iana i przytulił do piersi.
- Teraz ja jestem twoim ojcem. Nigdy nie pozwolę ci odejść.
Podczas całego dzieciństwa Iana bawili się i rozmawiali na wszelkie możliwe tematy. Michael opowiedział Ianowi historię o muminkach i o Hemulenie. Ian mówił o swoim prawdziwym ojcu - o tym, czy kiedyś się pojawi. Michael chodził na wszystkie szkolne mecze sportowe, stawał na końcowej linii boiska i dopingował drużynę Iana okrzykami: "Naprzód, Wood Park! Naprzód, Wood Park!" - tak samo jak prawdziwi ojcowie.
W czasie wakacji jeździli na wyspę Wight i do Devon. Grywali w krykieta i chodzili na plaże, na których fale odpływu zostawiały na piasku kształty żeber prehistorycznego potwora, kształty, które raziły ich w stopy.

W dniu siedemnastych urodzin Iana Michael zabrał go na curry do restauracji przy Queensway. Była ciepła hałaśliwa noc, kiedy szli Bayswater Road, wracając do domu. Stanęli
przed mieszkaniem i wtedy Ian powiedział:
- Teraz muszę iść.
- Jak to?
- Przekroczyłem czas. Mój ojciec mnie zabiera. Mój prawdziwy ojciec.
- O czym ty mówisz?
Niespodziewanym gestem Ian wziął Michaela w ramiona i uściskał mocno.
- Miało być inaczej - wyszeptał mu do ucha. – Miałem stać się kimś zupełnie innym. Ale kochałeś mnie, a ponieważ mnie kochałeś, przeto zmieniłeś mnie. Zmieniłeś więcej rzeczy, niż ci się wydaje.
Po wypowiedzeniu tych słów odszedł. Michael stracił go z oczu prawie natychmiast. Zbyt wielu ludzi spacerowało, przepychało się, rozmawiało. Mignął mu jeszcze przelotnie koło wejścia do metra: szedł blisko wysokiego, bardzo wysokiego ciemnego mężczyzny. Rozmawiali z sobą jak ludzie, którzy mają wspólne sekrety. Michael poczuł w powietrzu zapach płomieni, spopielałych nadziei... i octu.

- Ojcze, tęsknię do niego.
- Nie byłeś jego prawdziwym ojcem, mój synu. Jego prawdziwy ojciec ma do niego więcej praw niż ty.
- Ale ja go wychowywałem. Urodził się w jajku, a potem sam go wychowałem.
- Co to znaczy: urodził się w jajku?
- To prawda. Rozbiłem jajko, a on tam był. Zwinięty w kłębek.
- Zatem to diabeł. To syn szatana. Dzieci szatana wylęgają się z jajek. Jedno na każde pokolenie. Ciężko zgrzeszyłeś, mój synu, wychowując dziecko Księcia Ciemności.
Michaela zaaresztowano następnego dnia w Battle Perchery, w hrabstwie Sussex. Rozbił ponad siedemset jajek. Na policji zeznał: "Znalazłem jednego i ocaliłem go. Na pewno jest ich
więcej".
Oczyścili go z żółtek i wpakowali do celi. Przycisnął policzek do pomalowanej na zielono ściany i myślał o Ianie. Myślał o jego szkolnym okresie, o jego dzieciństwie. Był pierwszym człowiekiem w historii ludzkości, który pokochał diabła.

Opowiadanie z książki: "Czternaście obliczy strachu" Autor Graham Masterton.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Swiat szalonej Strona Główna -> Strach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin